My story, my life.

Let Yourself go into my endless dream.

Ogłoszenie



~KLIK~


Zapraszam wszystkich do rejestrowania się.
Rejestracja odblokuje Wam dodatkowe opcje (Szybka Odpowiedź, ChatBox, Avatar, Sygnatura)
Możliwe jest dawanie komentarzy bez rejestracji.
Wystarczy w poście, którym chcesz zamieścić komentarz, poszukać opcji „Odpowiedź”.
Wszystkich zarejestrowanych zapraszam do konwersacji na ChatBoxie.
Tam, oraz w ogłoszeniach, będę dawać różne informacje na temat mych opowiadań i pomysłów :3


Rozdział Czwarty pojawił się po długiej nieobecności. C:
Sam jego tytuł, Pierwsze Problemy, mówi sam za siebie.
Jeśli chcesz się dowiedzieć, co stało się bohaterom - zapraszam~

~KLIK~


Trzy lata ciszy... No cóż, grunt, że nie więcej. XD
Czas na wielki comeback tego miesiąca~!
Okultysta wraca z nową porcją jego twórczości. Czekam także na Waszą. ;)

~KLIK~


Obiecałem regularnie dodawać notki, ale nie co dwa lata. xD
Mam nadzieje, że nie jest zbyt dużo błędów w niej i że czyta się ją dobrze.
Ciekawi dlaczego Piplup należy do Phoenixa a Charmander do Elegy? C:


~KLIK~


Po uporania się z WIĘKSZOŚCIĄ problemów technicznych - wracam.
Nie wiem, czy ku waszej radości czy wręcz przeciwnie. xD
Chyba to drugie, bo, mimo wakacji, oto kolejna lekcja historii~

~KLIK~


#1 20-August-2012 20:08:26

 Okultysta

Autor

7995310
Skąd: Milówka
Zarejestrowany: 09-August-2012
Posty: 592
Występuje w opowiadaniu: W każdym.
Postacie, którymi jestem: Jestem autorem, więc każdą. xD
Czytam opowiadania: Wszystkie.
Moje ulubione opowiadanie: Hym... Nie wiem. "0_o
WWW

Rozdział 1.

Paryż,
Grudzień, kilka tygodni przed świętami.

***
-Nienawidzę zimy...-szedłem przed siebie po śniegu, życie sieroty i to w dodatku bezdomnej było wyjątkowo uciążliwe, moje podarte, czarne dżinsy, i granatowa bluza na zamek oraz coś co przypominało materiałowe rękawiczki bez palców na mych dłoniach wcale mnie nie rozgrzewało, może kiedyś byłem przystojny ale teraz...szkoda gadać. Byłem głodny więc kilka minut temu ukradłem parę bułek z piekarni, szedłem na rynek by zjeść sobie je na ławce. Na rynku było dość tłoczno, ludzie uwijali się, robili zakupy przed świętami, patrzyłem przez wielkie okna na sklepy, było tam wiele rzeczy, niektórzy ludzie mieli pełne wózki od rzeczy, bez których mogli żyć, a ja nie miałem co jeść, musiałem kraść co jakiś czas bułki z piekarni, nie było tu osób biednych, sami bogacze, dzielnica z samymi willami. Założyłem kaptur na głowę, bałem się, że mnie rozpoznają, byłem ścigany za małe kradzieże, podszedłem do olbrzymiej choinki stojącej na środku placu, roztaczała blask z tysiąca lampek na niej podłączonych do akumulatora, podziwiałem ją chwilkę po czym ruszyłem dalej. Nie zauważyłem kabla i przepadłem przez niego, pociągnąłem go za mocno i choinka runęła na mnie. Leżałem chwilę pod nią i wypełzłem powoli, wokół mnie zgromadziło się tłum, nade mną stał pewien wąsaty grubas, znałem go, on był z ich wszystkich najgorszy, klęczałem opierając się dłońmi, kopnął mnie w brzuch tak, że przekręciłem się na plecy, kopał mnie dalej, po chwili położył mi nogę na brzuch.
-Co mam z nim zrobić! - spytał się grubas, było słychać szmery zabić go i do więzienia z nim, jednak grubas „ulitował się” i zostawił mnie tam. Bolał mnie mocno brzuch, był wieczór, marzłem, czułem się fatalnie, wiedziałem co się ze mną stanie, powoli zamykały mi się oczy, uklęknąłem i oparłem się o mur, czułem jak uchodzi ze mnie życie. Przede mną szła niezła laska a obok niej jej kamerdyner trzymał jej zakupy. Tak, nawet w chwili śmierci mężczyźni myślą tylko o kobietach. Patrzyła przed siebie uśmiechnięta, przekręciła głowę w moją stronę i od razu posmutniała, patrzyła na mnie smutnymi, błękitnymi oczami. Ku mojemu zdziwieniu poleciały po jej policzku łzy.
-Sebastian, odnieś zakupy, a gdy to zrobisz masz już wolne do końca grudnia...-powiedziała, zadowolony facet odszedł a dziewczyna podeszła do mnie, ściągnęła swój płaszcz, była w cienkiej sukience, była bardzo ładna, przykryła mnie nim i wyciągnęła z torebki drożdżówkę.
-Jedz...-dała mi ją, nie wyglądała by było jej zimno, zjadłem drożdżówkę szybko, brzuch mi krwawił, byłem zmęczony i nie odzywałem się- Choć.-pomogła mi wstać, objęła mnie pod pachą i szła ze mną gdzieś, była wyższa ode mnie . Stanęliśmy przed dużym domem, a raczej willą, największą w okolicy, otworzyła bramę, weszliśmy do środka, korytarz ciągnął się do schodów, które pięły się wysoko w górę, zaprowadziła mnie na prawo od korytarza, do salonu. Był ogromny, fotele, dwie sofy, choinka i kominek. Podeszła ze mną do kominka, posadziła mnie na jednej z poduch przy nim, podeszła do szafy i wyciągnęła kilka koców i kołder, otuliła mnie nimi.
-Ciepło ci? - spytała z troską, miała jeszcze łzy w oczach, wyszła na przeciw salonu, do kuchni, przyniosła mi pieczeń z ziemniakami, surówką, polane sosem- Smacznego- podała mi to, zacząłem jeść jak świnia, jakbym bał się że to mi weźmie. Gdy zjadłem zabrało talerz i przyniosła mi taką samą porcję, jadłem ją powoli, przysunęła do mnie drugą poduchę i usiadła na niej – Mam na imię Natalia, a ty?
-Jestem Tomas...Dlaczego to robisz – spytałem jak już zjadłem.
-Też jestem sierotą – teraz zauważyłem jaka była piękna, miała głębokie, błękitne oczy i długie, brązowe włosy – Gdy widziałam jak cię biję ten gruby penis...-uśmiechnąłem się do niej, chyba po raz pierwszy moim życiu- ...to chciałam ci pomóc ale Sebastian, mój kamerdyner, powiedział żebym się nie mieszała, no i kiedyś uciekła z domu i...
-Uciekłaś z domu!? Z takiego domu!? - zdenerwowałem się trochę, jak mogła uciec z takiego luksusu.
-Moi rodzice zastępczy próbowali mnie zabić, bili mnie i znęcali się nade mną, a ojczym chciał mnie...-nie dokończyła, zrobiło mi się głupio.
-Wybacz...-pomogła mi wstać i zaprowadziła mnie do jej pokoju, był ogromny, z sofą i wielkim łóżkiem, odkryła kołdrę.
-Masz, ja będę spać na sofie - położyła się na niej, nie przeszkadzało mi to, położyłem się na ogromnym łózko, było strasznie wygodne, zasnąłem błyskawicznie...W nocy obudziłem się, było mi za ciepło, zrzuciłem kilka koców z siebie, spojrzałem na Natalie, wierciła się i płakała przez sen, śnił się jej koszmar, chciałem wyjść i wrócić do mojej kryjówki ale żal mi było rozstawać się z łóżkiem, szybo zasnąłem z powrotem...
***

Belwood,
Ten sam dzień.
***
-Ben przestań! -byłam cała zasypana od śniegu, mocą stworzyłam fioletową ścianę i kryłam się za nią.
-Nie mam zamiaru! -odpowiedział mi jako Gigantozaur, rzucał do mnie śniegiem, chwile po tym znów był normalny- głupi Omnitrix! - wykorzystałam okazję i nagromadziła mocą śnieg który wysypałam na niego- Hej!
-Sam zacząłeś! - sprawdziłam godzinę na telefonię, Kevin spóźniał się już godzinę- Gdzie on jest?
-Znasz go, pewnie coś robi z autem i stracił poczucie czasu.
-Pewnie tak... - smutno, nie byłam pewna co do tego, ale ostatnio podejrzewałam że Kevin znów wrócił do kradzieży. Po jakieś chwili podjechało do nas znajome auto...Kevina. Wyszedł z niego, na powitanie razem z Benem rzuciliśmy parę kul śnieżnych na niego – to za to że nie znasz się na zegarku! - szyderczo.
-Ej, no sorry, miałem sprawę do załatwienia...A no właśnie, przyjechałem tylko po to by powiedzieć że nie mogę dziś pójść z wami bo Burger Chaty...mam..e...coś do załatwienia...
-Co takiego? – bałam się że moje domysły są trafne.
-A nic ważnego...muszę spotkać się z moim starym kolegą, muszę mu oddać pewien holorzutnik...To nic takiego...Zaraz wrócę – wrócił do auta i pojechał, popatrzyłam porozumiewawczo na Bena a ten już wybierał postać w Omnitrixie, zmienił się w Jet Rey'a, chwycił mnie i ruszył w pogoń za Kevinem, lecieliśmy tak by nas nie widział. Jechał szybko, wjechał w las, zatrzymał się w środku lasu, stało tam kilku nieciekawych typów. Wylądowaliśmy na drzewie, nie mieli szans nas zauważyć.
-Jesteś sam? - spytał jeden z 5 mężczyzn
-Tak, tak jestem sam...masz?
-Mam... - wyciągnął jakieś nie duże pudło, położył je na masce jego auta – a ty masz?- Kevin wyciągnął jakąś księgę, po dłuższym przyglądaniu się jej rozpoznałam ją.
-Moja księga czarów... - cicho. Facet zabrał księgę Kevinowi.
-Czarodziejka będzie zadowolona... - powoli się cofnęli i znikli gdzieś w głębi lasu, Kevin zabrał pudło i pojechał.
-Nie daruję mu tego... - Ben zabrał mnie, pojechaliśmy do Kevina ale tam go nie było, wróciliśmy do domu.
-Jutro się z nim rozprawisz, dobranoc Gwen – powiedział Ben i poszedł z uśmiechem, powoli do domu. Leżałam w łóżku i zastanawiałam się, czemu to zrobił? Co było w tym pudle? Na co mu to? Jeśli to będzie coś do jego auta rozwalę mu go w drobny mak...powoli zasnęłam...

~~~~~~~~~~
Specjalny dedyk dla dwóch osób: Pauliny z http://kevin-levin.bloog.pl/ i Kimiko z http://ben10op.blog.onet.pl/ i normalny dedyk dla AlotBox z http://gwen-tennyson.blog.onet.pl/ Jak zauważyliście akcja toczy się w Paryżu i w Belwood...W Paryżu postacie wymyślone przeze mnie a w Belwood normalne. Dziękuje bardzo Kimiko i ją przepraszam, zaczerpnąłem pomysł z jej bloga i bardzo ją przepraszam, mam nadzieje że się nie obrazisz. Opka będę pisać oczami różnych osób, ten pierwszy z Paryża był oczami Tomasa a ten drugi Gwen... Jeśli to was zainteresuję Tomasa z Natalią spotkają się z pozostałymi...ale to zobaczycie potem =)


http://i.imgur.com/Do1BehQ.jpg

Pozdrawiam wszystkim forumowiczów.
Fajnie że czytacie moje wypocinki. ^^
A nawet moją sygnaturkę. C:
Ciekawe ilu z Was zauważy tą wiadomość, hihihi. xD

Offline

 



Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pl