Obudziłem się dość wcześnie, budzik bowiem pokazywał 13:24... - Benjaminie Tennyson! Proszę wstawać i schodzić w tej chwili na śniadanie! - Dobra mamo..! - wstałem i poczłapałem do łazienki, ogarnąłem się trochę i wyszedłem już ubrany. Zbiegłem na dół i zjadłem co tam było do jedzenia. - Wychodzę! - i nie czekając na odpowiedź uczyniłem to co mówiłem. Szedłem do Gwen sprawdzić co u niej i kim jest jej współlokatorka... A tak mówiąc o dziewczynach - dziś mi się śniła ta cała Natalia z metra... Ciekawiło mnie, co jej jest, czemu taka smutna... Może temu mi się śniła... Chyba za dużo o niej myślę, nie powinienem dawać pretekstu Kevinowi by się ze mnie nabijał... Bez pukania wszedłem do jej domu. Gwen siedziała na sofie więc usiadłem obok niej. - I gdzie jest twoja nowa koleżanka? - Nie ma jej jeszcze... Ma przyjechać pod wieczór... - mruknęła wyraźnie niezadowolona... - Będę musiała ukrywać przed nią swą moc oraz to kim jesteśmy i co robimy... Chciałam chociaż w domu być sobą, nie udawać kogoś kim nie jestem i nie kłamać... - Taka praca - zaśmiałem się. - Łatwo ci mówić! Jesteś w domu z rodzicami i oni wiedzą, że jesteś bohaterem, a ja będę z jakąś dziewczyną sama w domu... Nie oszukujmy się, jaki typ dziewczyny mogli wybrać moi rodzice na współlokatorkę? - nie zdążałem się odezwać, ponieważ ktoś dzwonił na odznakę Gwen – to był Kevin, zabrałem jej odznakę. - Słuchajcie, pomóżci... - tu połączenie się urwało, w tle było słychać hałas. Bez zbędnej konsultacji z Gwen zacząłem namierzać jego odznakę. - Jest... Gdzieś za miastem, na jakimś odludziu... - po krótkim, porozumiewawczym spojrzeniu wybiegliśmy z domu, jedynym środkiem transportu pod ręką były rowery rodziców Gwen... Ech, no trudno... Ruszyliśmy w drogę, o dziwo Gwen pędziła jakby brała wyścig w Tour de France. Dotarliśmy na miejsce pojedynku – było tam trochę szczątków robotów podobnych do tych, z którymi walczyliśmy wcześniej, jednak te były lepiej uzbrojone i miały silniejsze pancerze. - Kevin tu był... - powiedziała, a jej oczy świeciły się na fioletowo - Walczył z nimi jednak ich było więcej...-zrobiła zwrot w lewo oraz kilka kroków- Tu stało auto Kevina, wrzucili go do niego i gdzieś zabrali... - No ale gdzie? - Tego nie wiem... Ale spójrz na to - podeszła do jednej z leżących głów robotów, wyciągnęła jakiś mały chip - One mają chipy sterujące, dzięki im znajdziemy ich kryjówkę... - położyła go na odznace, a ta od razu pobrała informacje skąd pochodzi sygnał. Miejscem, które było źródłem sygnału okazała się „jaskinia”. A dokładnie baza ukryta w jaskini, było tam pełno robotów, robotów i nikogo żywego... no poza Kevinem w kajdanach i jego autem... - Kevin... -szepnęła Gwen, już chciała tam ruszyć gdy chwyciłem ją za dłoń. - Zaatakujmy ich z zaskoczenia... Albo... Zniszczmy ich panel kontrolny, wtedy sam się wyłączą... - Ben... - spojrzała na mnie jakby...przerażona? - Ty pomyślałeś i ułożyłeś całkiem inteligentny plan - uśmiechnęła się szeroko - Trzeba to zapisać w kalendarzu... - Ha, ha, ha... - zmieniłem się w Łeb Kraba i kilkoma strzałami energii zniszczyłem główny panel oraz wypościłem Kevina z kajdan. Gwen podbiegła do nas. - Czemu ty zawsze pakujesz się w kłopoty? - westchnęła - Co się stało? - Moje auto się zepsuło i chciałem... - A! AUTO..! To ja już wszystko rozumiem... Weź to, co chciałeś i jedźmy do domu, już późno... WSPÓŁLOKATORKA! Miała przyjechać! - wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do domu Gwen. Nie zauważyłem, że jeżdżąc za Kevinem minęło aż tyle czasu, bo była już 19... W domu Gwen świeciło się światło – już jest! Uśmiechnąłem się do Kevina, który równie bardzo chciał zobaczyć kto będzie mieszkać razem z Gwen. Weszliśmy do domu. Dochodziły nas boskie zapachy, w salonie był nakryty stół dla 4 osób. Zupa w wazie wyglądała na rosół. - Halo? - rzuciła Gwen patrząc gniewnie na Kevina, któremu zaburczało w brzuchu. Z kuchni wyszła dziewczyna w dość skąpej koszuli nocnej... Jakie jaja! To ta dziewczyna z metra! - Hejka wszystkim... My się chyba znamy? Dla przypomnienia mam na imię Natalia - uśmiechnęła się miło. Po przedstawieniu mnie, Gwen i Kevina zaczęliśmy jeść, na drugie danie była pieczeń. O matulu – palce lizać. - Wybaczcie, ale jestem śpiąca... Pogadamy jutro – dziewczyna wbiegła po schodach do swojego nowego pokoju. Nie zdążyliśmy się nic o niej dowiedzieć... No trudno, poczekamy do jutra... *** Wybaczcie, notka taka se, pomysłu nie miałem a z wycieczki chory wróciłem, wszystko mnie boli, gdy tylko ruszam głową czuje, jakby mi miała czaszka pęknąć... Już wiem co czuł ten, co zjadł Atenę a ona mu czaszkę rozpieprzyła (nie pamiętam komu, chyba Chronosowi...). Dedyk dla Kim i Kimiko XD PS: Dokładnie za miesiąc mam urodziny XD A, trzymajcie kciuki by nikt nie przelicytował mojej mamie prezentu dla mnie na Allegro ”D
|