Okultysta - 20-August-2012 20:05:16

Lecieliśmy na sowie nad jakąś ogromną łąką, spokojnie, w cisz, gdy Klodi zaczęła...
-I co z tą twoją laską? Było gorące pożegnanie? -z wrednym uśmieszkiem.
-Weź się zamknij...nie mam nastroju...jestem zmęczony...
-A, zmęczony -wybuchła śmiechem- Mam nadzieję że się zabezpieczyliście, bo z czego będziesz alimenty płacić? -wybuchła ostrym śmiechem, nie wytrzymałem i rzuciłem się na nią, zacząłem wykonywać moją najlepszą torturę na nią... Wbijanie palców w żebra, ona tego nie znosiła a ja miałem wyjątkowo kościste palce... - Błagam, przestań! -krzyczała, śmiała się również, bo to jednocześnie bolało i gilgotało.
-To obiecaj, że przestaniesz opowiadać głupoty i przeproś mnie!
-Dobra, obiecuję i przepraszam! -gdy to wykrzyknęła pościłem ją i znów usiadłem na sowim miejscu. Klodi wstała i...rzuciła mi się na plecy, zaczęliśmy się toczyć i...wytoczyliśmy się z sowy, zaczęliśmy spadać... Spadaliśmy na jakąś polane, gdy byliśmy tuż nad ziemią nasza kochana sowa przeleciała tuż pod nami i spadliśmy na nią... Rzuciłem mordercze spojrzenie na Klodi i usiadłem...byliśmy nadal na wyspie Narodu Ognia a skończyła nam się żywność, ubraliśmy długie, czerwone płaszczę, które zasłaniały nas całych. Wylądowaliśmy gdzieś w lesie, zostawiliśmy Tofika i ruszyliśmy na bazar. Szliśmy ulicą a miejscowi patrzyli na nas wilkiem.
-Ile masz kasy? -spytała grzebiąc w kieszeni- Ja 3 srebrniki...
-A ja... -włożyłem dłoń do kieszeni i wyciągnąłem wszystko, czyli kilka monet, guzika i karalucha, którego od razu strzepnąłem- 2 srebrniki i 3 miedziaki... Nie wystarczy nam to na długo... -chodziliśmy jakiś czas po mieście aż w końcu wróciliśmy z zakupami do Tofika i od razu wystartowaliśmy... Kupiliśmy trochę mięsa, chleba i owoców, a zostało nam 2 srebrniki i miedziak. Gdy lecieliśmy na mym ramieniu wylądował sokół pocztowy, miał list dla...mnie? Przeczytałem go...
-Od kogo to? -blond szpieg stał już nade mną i próbował podglądnąć...
-Od Atsuko... -gdy to powiedziałem uśmiechnęła się do mnie wrednie- Chce się spotkać, napisała że ma coś dla nas... -gdy to powiedziałem Klodi przestała się uśmiechać, zdziwiło ją to słowo „nas”.
-A co?
-Nie napisała... Czeka na nas na tej polanie... -spojrzawszy w dół zauważyliśmy ja, machała do nas. Przygotowaliśmy wodę do walki w pogotowiu, wylądowaliśmy przed nią.
-O jesteście... A myślałam że stchórzycie... -uśmiechnęła się do nas tajemniczo.
-Czego od nas chcesz !? -nie ufałem jej, coś knuła.
-Chcę coś dla was zrobić... -podała Klodi sakiewkę z pieniędzmi a mi jakiś zwój i zaczęła się cofać.
-Dlaczego to robisz? -spytałem, nie rozumiałem jej zachowania, ta się odwróciła, znów uśmiechnęła się tajemniczo i ruszyła dalej, ten zwój był zwojem magii wody, popatrzyłem się uradowany na Klodi, wsiedliśmy na Tofika i ruszyliśmy dalej...
~~~~~~~~~~
Sorry, ale pisałem to na pośpiechu, dedyk dla Viv i reszty =D

GotLink.plfotograf Szkolenia Ekskluzywne meble biurowe