Dziewczyna schodziła powoli po schodach. Widać było, iż zaliczyła już poranną toaletę. Skierowała się w stronę salonu, lecz przystanęła przy wejściu. Przyglądała się Kevinowi rozmawiającemu przez komórkę. - Tak, tak... Ja też cię kocham... – mruknął znudzonym głosem. – Nie masz się czym martwić... Nie wiem, na razie jestem u Gwen... No, pa mamo. – Rozłączył się, a w tym czasie dziewczyna podeszła do niego. - Pogodziłeś się z mamą? – spytała z uśmiechem. – Co się takiego stało? - Mój tata się stał... Nie chce o tym gadać. Po prostu przejrzałem na oczy... – odparł cicho. Widać było po nim, iż nie chce dalej kontynuować tego tematu. Przesunął się, robiąc miejsce na sofie, by usiadła obok niego. - A! Odkryłem coś... Chyba wiem, dlaczego Ben ma taki podły nastrój. - Słucham. - Chciałaś znaleźć Natalię, co nie? No to wpadłem na pomysł, że najszybszym sposobem na to będzie użycie Hydraulików. Chciałem ich powiadomić o poszukiwaniach, jednak, ku mojemu zaskoczeniu... mieli już to powiadomienie. - Jak to? - No normalnie, twój kuzyn, gdy powiedział im, że poszukuje mojego gruchota, powiadomił też o jej zniknięciu. Po tym czasie powinna się znaleźć. Normalnie, ofiarę zwykłego porwania, Hydraulicy znajdują w 3 godziny. Potrafią nawet zlokalizować gnijące od 5 lat ziemskie truchło... Ale skoro jej nie znaleźli... - … to znaczy, że maczali w tym palce kosmici. - Dokładnie. - A Ben obwinia siebie, że to jego wina... że ktoś ich może widział... Mamy tyle wrogów, dlatego nasi najbliżsi są zagrożeni... Ona mieszkała ze mną, łatwo mogli ją jakoś powiązać.
~*~*~*~ - To wszystko moja wina! – Właściciel omnitrixa był wściekły na siebie za to, że to przez niego mogło stać się coś złego Natalii. Nie widział już jej dość długo, a Hydraulicy nie mogą ją zlokalizować. - Jestem idiotą. Jak mogłem pozwolić, komukolwiek, ją skrzywdzić. Trzeba było jej wtedy nie wypuszczać, gdy Lance przyprowadził ją do mnie. Mogłem zapewnić jej schronienie i bezpieczeństwo... Szedł zaśnieżonym chodnikiem. Zgarbił się, by było mu cieplej. Nagle poczuł, że ktoś dotknął jego ramienia. Odwrócił się. Stała przed nim wysoka dziewczyna. Była blada. Jej błękitne oczy przepełnione były strachem. Nie drżała z zimna, choć miała założone na sobie jedynie brązowe szorty i czarną koszulkę na ramiączkach. Wyglądała, jakby dopiero wyszła z kąpieli – niegdyś puszyste, gęste włosy wydawały się być teraz oklapnięte, mokre. - Natalia? – spytał lekko przestraszony jej stanem. Chciał ściągnąć kurtkę i dać jej, jednak ta chwyciła go za dłonie. Była lodowata. - Miałam sen... – zaczęła. Jej głos wydawał się być taki podniosły, a oczy puste, jakby przerażenie wyżarło jej wszystkie emocje. - Ten sen był... dziwny... Gdy się obudziłam, czułam, że muszę Ci go opowiedzieć. - Dobrze się czu... – Śnił mi się stary feniks – przerwała mu. – Lecz mimo swego wieku płonął wspaniałym ogniem. Siedział w gnieździe, a wraz z nim trzy mniejsze ptaki – dwa feniksy, jeden różowy, a drugi zielony, no i czarny kruk. – opowiadała, a Ben patrząc się na nią i słuchając jej słów, czuł strach i ból żołądka. Ponadto przed oczami widział wszystko to, o czym mówiła. – Gdy każde z trzech mniejszych ptaków odleciało, pojawił się rdzawy wilk, który zaczął płakać, a jego łzy spadały na starego feniksa. Ten zaczął gasnąć, aż zmienił się w popiół, lecz tym razem już się z niego nie powstał. – Gdy zakończyła zaczęła się cofać i powoli zniknęła za najbliższym zakrętem. Ben błyskawicznie znalazł się w uliczce, do której skręciła, jednak jej już nie było. Rozejrzał się skołowany. Coś sprawiło, że był przerażony. Stan dziewczyny, to, co mówiła, no i fakt, że po prostu zniknęła. Po chwili namysłu ruszył do Gwen.
~*~*~*~
- To przecież tylko dziwny, głupi sen. Każdy czasami takie ma – stwierdził Kevin, gdy Ben skończył opowiadać to, co się niedawno stało. - Może i tak, ale jak wytłumaczysz jej stan? Wyglądała... Nienaturalnie. Te ciemne oczy pełne przerażenia... A każde jej słowo aż kuło mnie w serce... – powiedział szatyn. Widać było po nim, że na serio stało się coś poważnego. - Ponadto, Kevinie, nie każdy mieszkał z Anodytką pod jednym dachem... Może moja mana jakoś na nią wpłynęła i miała wizje? – Kevin miał inną teorię na ten temat, ale naprawdę mocno postarał się, by nie podzielić się nią z resztą. Był pewien, że Ben po prostu się zakochał. - Jeśli to była wizja... – zaczął zielonooki. - To łatwo się domyślić, że stary feniks to dziadek Max, małe feniksiątka to ja i Gwen, a kruk to Kevin... – Na te słowa szatyn lekko zmarszczył brwi. – No jasne – mruknął. - W takim razie wilk to jakieś niebezpieczeństwo... Czyli waszemu dziadku może coś się stać. Szybko, wskakujcie do gruchota, nie ma czasu do stracenia. Jak najszybciej zapakowali się do auta Kevina i ruszyli. Chłopak jechał najszybciej jak mógł, co w sumie nie było niczym nowym. Nastolatkowie bali się, że być może jest już za późno. Nikt się nie odzywał, co było dla nich jakąś nowością. Szatyn spojrzał kątem oka na siedzącą obok rudowłosą. Widział, jak mocno się denerwuje i boi. Depnął mocniej pedał gazu, jakby chciał jeszcze bardziej przyśpieszyć, ale było to już niemożliwe. Na szczęście nie minęło dużo czasu, a samochód stanął przed lasem. - Dalej musimy iść pieszo – poinformował kierowca, wychodząc. - Będzie szybciej, niż pojechać naokoło i wjechać do lasu. Wasz dziadek, a raczej jego odznaka, znajduje się gdzieś w lesie. – Nie tracąc czasu ruszyli w głąb lasu. Było jeszcze jasno, lecz cholernie zimno. Na dodatek w lesie raczej nikt nie odśnieża, dlatego też ciężko było przedrzeć się przez śnieg, lecz mimo to uparcie dążyli tam, gdzie prowadził ich sygnał odznaki. W końcu udało im się dotrzeć do niewielkiej polany, o dziwo nie było na niej śniegu, jedynie stał tam kamper ich dziadka. Biegiem ruszyli w jego stronę, a gdy dobiegli, zaczęli walić po drzwiach. - Pali się, czy co? – powiedział otwierając drzwi. Uradowana Gwen rzuciła się na niego wtulając się do niego mocno. - Tak się bałam, że coś ci się stanie... – mruknęła cicho. - Ale... co niby miałoby mi się stać? – spytał lekko rozkojarzony.
~*~*~*~
W środku zaczęli mu opowiadać o tym, co usłyszeli od Natalii, w jakim była stanie i o tym, co wywnioskowali. Max nie wyglądał na zaskoczonego, tylko na zmartwionego. - Jeśli to prawda, to lepiej, by to twoja mana, Gwen, była powodem tej... wizji. – mruknął przybity. - Dlaczego? – spytała. - Zajmuje się pewną sprawą, w która nie chciałem was mieszać... Niedaleko pojawiła się grupka „Brokerów Mocy”. Zajmują się kradzieżą umiejętności hybryd ludzi i kosmitów za pomocą jakiś artefaktów, a następnie sprzedają je. Jednak, by moc była więcej warta, powinna „dojrzeć”. By tak się stało, infekują skradzioną mocą zwykłych ludzi. Niestety ci nie są w stanie dzierżyć taką potęgę. Wpadają w depresje, schizofrenię, mają paranoje, zachowują się dziwnie ich wygląd się zmienia, często robią sobie i innym krzywdę, a w najgorszym wypadku, jeśli moc będzie za długo w ciele człowieka... dochodzi do śmierci. – Ben spojrzał na dziadka przerażony. - Możliwe, że niedawno mocy zostało pozbawione jakieś medium, a jej dar wręczony waszej koleżance, by w niej „dojrzał”. - Co możemy zrobić? – spytał zaniepokojony szatyn. - Najlepiej? Nic. Broker przybędzie po moc. Wy możecie go jedynie spłoszyć, przez co zostawi ją, a ona zginie. Potem zajmiemy się poszukiwaniami brokerów. - Dziadku, nie będziesz mieć nic przeciwko, jeśli zostaniemy u Ciebie dzisiaj? – spytała ruda. - W tej wizji stałą ci się krzywda, gdy wyszliśmy... – Mężczyzna westchnął ciężko. - Jeśli to was uspokoi...
~*~*~*~
W lesie, wokół kampera, było nadzwyczaj spokojnie. Niestety tylko pozornie. Nie było żadnego ptaka, czy innego zwierza, a to nie z powodu zimy. Pośród drzew, ukryte w śnieżnych zaspach, czaiły się bestie. Wielkie, ogromne wilki. Nienaturalne i na pewno niezwyczajne. Jeden z nich, koloru szarego, podszedł do rdzawego olbrzyma – największego spośród nich wszystkich. - Ptaszki nie chcą wyfrunąć z klatki... – warknął ludzkim głosem do, najwyraźniej, szefa ich wszystkich. - Co robimy? - W takim razie... Odcinamy skrzydełka całej czwórce... Zaczynamy rzeż.
***
Pierwsze pytanie – jak wam się lepiej czyta: jak tekst jest wyśrodkowany, czy po lewej? Bo dla Waszego komfortu dostosuje to, w jaki sposób będę pisał. Drugie pytanie – em... miałem jakieś drugie pytanie? O_0 Może jak Wam się notka podoba, o? xD W następnej notce planuje „rzeź”, ale zobaczymy, co z tego wyjdzie. Będzie tam także malutkie nawiązanie do notki, w której ktoś tam gonił dziewczynę i ją zeżarł oraz do notki gdzie Rafael spotkał się z Hope. To tyle. :rumieniec: Dedyk dla Memory.
|