Okultysta - 08-January-2013 13:43:59

    Spałem... i nagle potężny ryk obudził mnie, usiadłem gwałtownie i od razu położyłem się, byłem przykuty kajdanami do łóżka, popatrzyłem się na okno – stamtąd dochodził ryk, jednak okna tam nie było, połowa domu była zniszczona, potężna dziura. Było widać znaną mi polanę a na niej Klodi z jej Piplup'em i Pachirisu walczą z tym całym Hydreigon'em. Mój Piplup właśnie biegną w ich stronę.
- Piplup! Pomóż! - krzyknąłem do niego, pokemon się odwrócił i rozwalił kajdany dziobaniem po czym ruszył do walczącej Klodi. Zepchnąłem ledwo ciężkie i grube kajdany wstałem i zrobiłem kilka kroków aż naglę... potwór otworzył paszczę, wszystkie trzy a z nich wydobył się granatowy płomień – Oddech Smoka. Płomień pochłonął Klodi i jej pokemony odwrócił się i mojego Piplup'a także. Przestał ziać, na strawionej przez ogień ziemi leżały spalone szczątki Klodi i pokemonów, łzy naszły mi do oczów, zacząłem się cofać na ślepo, patrząc na potwora który biegł w moją stronę. Potknąłem się o jakąś deskę, która wypadła ze zniszczonego domu, potwór był już nade mną, otworzył paszczę, w jej głębi tlił się niebieski płomyk, naglę cała chmura ognia spoczęła na mym ciele...


Obudziłem się z krótkim krzykiem i usiadłem gwałtownie, zaczęłam rozglądać się po całym pokoju przerażony, zbudzony z koszmaru, pot spływał po moim ciele. Pokój wyglądał normalnie, mój Piplup spał spokojnie obok mnie, wstałem cicho i szybko zaglądnąłem do pokoju Klodi. Spała, na jej brzuchu spała mała wiewiórka a obok Piplup. Westchnąłem i wyszedłem, poszedłem do toalety, umyłem się, przebrałem i zrobiłem śniadanie. Obudziłem Klodi i nasze poki, nie odzywaliśmy się, gdy Klodi wyszła z łazienki i zaczęliśmy jeść a gdy skończyliśmy schowaliśmy poki do ball'i i wsiadaliśmy na rowery. Chcieliśmy jak najszybciej wydostać się z tego miejsca. Nieprzytomnym wzrokiem patrzyłem dookoła w poszukiwaniu Murkrowk'ów, jednak były tam Starly, Oddish'e i inne leśne pokemony. Nie patrzyłem się przed siebie i rąbnąłem w drzewo, Klodi stanęła obok mnie, nie śmiała się co było dziwne.
- Nic ci nie jest..? - miała znużony głos - Ja też się rozglądałam w poszukiwaniu tych czarnych ptaków... Wsiadaj na rower i spieprzajmy stąd... - no więc wstałem i ruszyliśmy dalej, dotarliśmy do krańca lasu, widać już było miasto Eterna, przyśpieszyliśmy, zjechaliśmy z takiej bardzo stromej górki w dół i jechaliśmy do...no właściwie ja do koleżanek – Nejti i Atsuko, a Klodi do rodziców, by się pożegnać. Odprowadziłem ją najpierw pod jej dom.
- Tylko nic nie mów rodzicom... - ona kiwnęła głową i weszła do domu, ja ruszyłem do koleżanek, umówiliśmy się w cukierni. Dotarłem na miejsce, zaczęły się pytać jak tam droga i inne duperele, a ja opowiedziałem im całą wczorajszą historię.
- Chrzanisz! - wykrzyknęła Atsuko z niedoważaniem, a Nejti? Nejti wyglądała tak jakby w ogóle nic ją to nie przejęło.
- To coś bardzo dziwnego... - powiedziała beznamiętnie, czasami było z nimi trudno wytrzymać, ale opłacało się.
- Ale czekajcie...mieliśmy pogadać o Leiko...o jej zniknięciu...i jej dziwnym zachowaniu przed zniknięciem...
- Taa... Jej ostatnie słowa jakie pamiętam to było coś takiego: „Nie spotkamy się już w tak ułożonym świecie... Nadchodzi nowa era...”
- powiedziała różowo włosa udając głos „nawiedzonej” przy cytowaniu Leiko.
- Tak...to było dziwne...i ten jej tatuaż na szyi, Giratina wychodząca z jakiegoś dziwnego dymu...
- A no słyszałeś! Nejti nie ma zamiaru z nami podróżować, dostała się do tej słynnej uczelni w tym całym klasztorze w Górach Coronet, będzie należeć do Bractwa Latias'a...
- przerwała Nejti różowo włosa.
- Więc nas zostawiasz dla jakiegoś bractwa!? - byłem zdziwiony, jak ona mogła nas wystawić!?
- Wiecie że to moje marzenie... - mówiła znów tym dziwnym głosem - Dobra, pogadamy se o tym później, ja spadam bo mam samolot za 10 minut...odprowadzicie mnie? - pokiwaliśmy tylko potwierdzająco głowami, wsiedliśmy na rowery po czym ruszyliśmy na lotnisko, pożegnaliśmy się z Nejti i wróciliśmy prowadząc rowery.
- Nie wiesz coś na temat tych Murkrowków? - spytałem się jej, ona tylko pokiwała przecząco głową. Szliśmy do domu Klodi, byliśmy przed nim gdy naglę cały dom spowił dziwny, mroczny dym, eksplozja, z domu Delcatty wyprowadził mamę i tatę Klodi, naglę nad domem poruszał się poduszkowiec, dziwny, fioletowy z Giratiną zwiniętą w literę G, z niego dyndała klatka a w niej...nieprzytomna Klodi!
- Zapłacicie mi Murkrowki! Wy i te wasze bractwo! - dobiegł się z niego kobiecy głos, i odleciał. Nie wiedziałem co robić, ale wpadłem na pomysł.
- Słuchaj, tu chodzi o bractwo Murkrowk'ów! Musimy się do niego dostać, idziesz ze mną? - spytałem się Atsuko, ona była trochę niepewna, chyba chciała coś ukryć, ale zgodziła się, teraz tylko ocucić wujostwo i iść na posterunek policji, może będą wiedzieć coś o tym Bractwie...

***
Hejka xD Notka nudna, ale kolejna będzie miała więcej akcji, będzie pojedynek i...A co wam będę wszystko zdradzać...=P Blog szykuje się fajnie i zachęcam do czytania, mam nadzieje że wam też przypadnie do gustu, dedyk dla Leiko, Atsuko i Klodi =D

GeminiGirl - 20-January-2013 15:49:51

''[...]łzy naszły mi do oczów[...]'' - Tego Ci nie wybaczę. Jakich ''oczów''?

''[...]spieprzajmy stąd[...]'' - To, muszę przyznać, rozbawiło mnie. xD

Pozostawię ten rozdział bez komentarza. Muszę pochłonąć po takiej ilości informacji.

GotLink.pldomki letniskowe sobieszewo prace ziemne Złotów transport ziemi Piła